FALCOSTIEGE był zupełnie spontanicznym punktem naszej wycieczki „śladami Falco”. Dosłownie mówiąc, ponieważ właśnie ten punkt zauważyłam na mapie przez zupełny przypadek, wśród innych nagromadzonych w jednym miejscu uliczek. Będąc w Wiedniu mój wzrok widocznie wyostrzył się na zlepek tych liter: f,a,l,c,o.
Każdego ranka podczas pobytu w Wiedniu oglądałam mapę miasta, żeby dokładnie przyjrzeć się jeszcze raz, gdzie leżą miejsca, które danego dnia zamierzaliśmy odwiedzić.
I tak mimochodem wśród mnogości innych ulic, wpadł mi w oko napis „Falco-Stiege” (z niem. „Stiege” – schody). Pomyślałam, że z tego nadmiaru wrażeń mam już chyba jakieś halucynacje, no bo co to u licha mogłoby być?

To miejsce na mapie wpadło mi pod palec, ponieważ był to punkt, wokół którego każdego dnia krążył mój wzrok, gdyż nasz hotel znajdował się właśnie przy ulicy Linke Wienzeile.
Początkowo to zignorowałam, ale napis na mapie nie dawał mi spokoju. Sprawdziłam więc w internecie, czym jest owo „Falcostiege”.
Okazało się, że to szyld stojący, ot tak, przy stacji metra U4 – Kettenbrückengasse, nieopodal Naschmarkt, czyli potocznie mówiąc targowiska, ale nie byle jakiego, bo ze specjałami z całego świata.
Któregoś, jeszcze nie dość późnego wieczora, zrodził się spontaniczny pomysł, aby tam podjechać i zobaczyć ów szyld.
Ta podróż byłoby mniej skomplikowana, gdyby nie fakt, że akurat dzień przed naszym przyjazdem do Wiednia, czyli w terminie od 29 czerwca do końca sierpnia 2019 roku, z powodu remontu, zamknięto nitkę metra U4 prowadzącą właśnie od Stacji Längenfeldgasse, przy której mieścił się nasz hotel „Star Inn” do Stacji Karlsplatz.

Cały żart polegał na tym, że było to połączenie, z powodu którego w zasadzie wybrałam zakwaterowanie w tej okolicy. Stacja metra przy samym hotelu i tylko cztery stacje pod samą Staatsoper (Operę Narodową) – to było bardzo wygodne wyjście.
Na szczęście w mieście, w którym wybudowano sześć nitek metra, objazd nie stanowi problemu. Dojazd do centrum „na około” był równie szybki, tyle że z jedną przesiadką — linią U6, a potem U3.
Wracając jednak do tematu… Ta szybka wyprawa na Falcostiege także nieco się skomplikowała. Gdyby nie ów remont metra, wystarczyłoby wsiąść do linii U4 przy naszym hotelu i podjechać trzy stacje. Ostatecznie cała wyprawa zajęłaby może około dwudziestu minut, w obie strony, łącznie z wykonaniem kilku fotek. Ale nie ma jak przygoda!…
Z powodu tego niewielkiego utrudnienia, musieliśmy więc podjechać jedną stację metrem U6, a potem pięć przystanków autobusem, no i jeszcze niedługi wieczorny spacer, wprost do celu. Zdążyliśmy przed zmrokiem. A cała podróż zajęła przeszło godzinę w obie strony.
W tym miejscu jednak muszę wyrazić słowa podziwu i uznania dla komunikacji miejskiej w Wiedniu. Nie widzieliśmy tutaj korka ani razu. Cała komunikacja jest naprawdę sprawna i płynna. Mam wrażenie, ze 90% mieszkańców i turystów porusza się tutaj komunikacją miejską. Ale nie dziwie się, bo będąc tutaj, też w ogóle nie pomyślałam ani razu o samochodzie.
Autobusy, tramwaje i metro jeżdżą bardzo punktualnie i w zasadzie obojętnie, który środek transportu się nie wybierze, częstotliwość odjazdu autobusów, tramwaju czy metra waha się pomiędzy trzema-czterema minutami w godzinach rannych i popołudniowych, czyli w godzinach największego szczytu. W zasadzie niepotrzebny jest rozkład jazdy, bo stojąc na przystanku, można być pewnym, że na pewno coś wkrótce nadjedzie.
Tak więc mimo przesiadek, udało nam się w miarę bez problemu dostać na Falcostiege.
Jest to szyld stojący przy stacji metra Kettenbrückengasse, a od strony drogi prowadzi do niego kilka schodków, stąd też owa nazwa.
Na szyldzie widnieje napis: „5. Falcostiege. „Falco” Hans Hölzel (1957-1998). Popsänger, eroberte 1986 mit „Rock me Amadeus” die internationalen Charts”
(Falco. Hans Hölzel – 1957-1998. Piosenkarz Pop, który w 1986 roku utworem „Rok me Amadeus” podbił międzynarodowe listy przebojów).










Austriacy jednak kochają tych swoich lokalnych bohaterów! Widocznie stawianie takich szyldów jest powszechną praktyką stosowaną w tym mieście, by upamiętnić, w ten sposób znanych jego mieszkańców, ponieważ widziałam także inny taki szyld po drodze, obok Haus des Meeres (Dom Morza — Oceanarium), a który to poświęcony był Fritz-Grünbaum´owi (1880-1941) – kabareciście, reżyserowi i aktorowi, który umarł na gruźlicę w Obozie Koncentracyjnym w Dachau.

Widocznie Wiedeńczycy chętnie upamiętniają swoich słynnych rodaków. Bo jak się okazało później, to nie jedyne miejsce w tym mieście upamiętniające Falco przy pomocy szyldu.
Innym miejscem jest znajdująca się w dzielnicy Donaustadt — uliczka Falcogasse („die Gasse” z niem. uliczka). Dlaczego właśnie w tej dzielnicy?
Nie wiem. Mogę jedynie przypuszczać, że w ten sposób chciano uwiecznić pamięć o historycznym koncercie z 1993 roku, a który to miał miejsce właśnie na DONAUINSEL w tejże dzielnicy.
Na Donauinsel, rok rocznie, odbywają się latem muzyczne imprezy plenerowe. W 1993 roku Falco został zaproszony do swojej małej ojczyzny i było to naprawdę wielkie wydarzenie, które zostało uwiecznione nawet na płycie. Mimo padającego deszczu zgromadzeni fani kilkukrotnie prosili o bis.

Otwarcie tejże uliczki Falcogasse miało miejsce w czerwcu 2009 roku. Ale przyznam szczerze, że tego miejsca nie odwiedziłam. A więcej można zobaczyć tu:
Jak już wspomniałam, na Falcogasse nie byłam osobiście, wspominam o niej tylko przy okazji opisu o Falcostiege.
Może teraz trochę tego żałuję, ale przy napiętym grafiku podróży, to miejsce nie wydało mi się bardzo znaczącym. To przecież zwykła uliczka zdaje się osiedlowa, którą spośród innych tego typu uliczek, wyróżnia jedynie szyld z napisem „Falcogasse”.
Choć myślę, że przy kolejnej wizycie jednak wstąpię w to miejsce, a przy okazji na Donauinsel, aby zobaczyć miejsce, gdzie odbył się historyczny, wspominany przeze mnie koncert.
A Falco rzeczywiście w Wiedniu można spotkać wszędzie… nawet w metro, gdy zmierza się do kolejnego wyznaczonego punktu wycieczki, siedząc po prostu na siedzeniu i patrząc na niepozornie leżącą obok gazetę.
Mój wzrok rzeczywiście w tym mieście był wyostrzony na wszystkie najmniejsze sygnały dotyczące jego osoby. Nawet spoglądając bowiem na tytuł artykułu w gazecie leżącej, ot tak, na siedzeniu w metrze, odnalazłam słowa zaczerpnięte z utworu „Der Kommissar”:
„Drah di net um”…

Na Falcogasse nie byłam. Czas spędzany w Wiedniu wolałam jednak poświęcić na miejsca, które Falco autentycznie naznaczył swoją obecnością … a w kolejnym miejscu, które opiszę, jest jego obecności aż nadto.
Może dlatego w całym moim życiu byłam tam już aż trzykrotnie …