Falco zafascynował mnie swoim wyglądem już w czasach mojego dzieciństwa. Jego postać przywodziła w mojej pamięci tych eleganckich panów, których widywało się na organizowanych przez Szkołę Podstawową popołudniowych wyjazdach do Opery. Tam panowie byli przecież tacy przystojni i eleganccy, szczególnie Ci występujący na scenie.
Ale postać Falco budziła we mnie także inne skojarzenia. Te gładko zaczesane pomadą włosy, elegancki garnitur, koszula, muszka zamiast krawata, niejednokrotnie klasyczny męski kapelusz typu Fedora.

Wyglądał jak amant z kina czasów międzywojennych — jak sam Eugeniusz Bodo, którego piosenkę „Umówiłem się z nią na dziewiątą” również kojarzyłam z dzieciństwa.
Właśnie takich absztyfikantów miałam przed oczyma, gdy widziałam Falco. A dla mnie on sam był współczesnym amantem, wyrwanym i w niewytłumaczalny sposób przeniesionym z czasów przedwojennych wprost do teraźniejszości.








Znałam go głównie z tego wizerunku, choć miał również i inne. Ja jednak spośród wszystkich innych — TEN lubię najbardziej i właśnie do tego najbardziej lubię wracać.
Przypominają mi się wtedy te najlepsze czasy z mojego dzieciństwa, a w tym niedzielne cykliczne audycje „W starym Kinie” nadawane przez Polską Telewizję. Wszystko to było tak magiczne i pełne klimatu, który już nie powróci, ale mimo to budzi we mnie ogromny sentyment do dziś.

No i gdzie tacy amanci chodzą do fryzjera? W Wiedniu nie jest to tajemnicą, że Falco czesany był przez fryzjera — pana Ericha Johama, którego Zakład fryzjerski „Friseur. ER-ICH“ mieści się przy Griechengasse 7.
Nietrudno tam trafić. Wystarczy z centralnego punktu tego miasta — ze Stephansplatz — podjechać linią metra U1 zaledwie jeden przystanek na stację Schwedenplatz. A tutaj ma się już zaledwie kilka kroków.

Zakład fryzjerski mieści się na niewielkim placyku, na który prowadzą wąskie schodki. Tuż przy nim znajduje się urokliwa wąska uliczka. A sam zakład jest tak niepozorny, że gdybym nie wiedziała nic na jego temat, zapewne nawet nie zwróciłabym na niego uwagi. To dziwne, bo ponoć ten fryzjer słynie z tego, że strzygł już nie jedną znaną głowę.
Trafić tu nie jest trudno. W zasadzie szyld można wypatrzeć już z daleka, z głównej drogi Schwedenplatz, mijając kramiki ze starociami, zwane również „Pchlim Targiem” a z niemieckiego „Flohmarkt“.






Szyld zobaczyłam od razu. Udaliśmy się więc w jego stronę, trochę powątpiewając, czy jesteśmy we właściwym miejscu. Ale szybko odzyskałam pewność, gdy na słupie stojącym przy wspomnianym salonie zobaczyłam naklejkę z Falco, tę samą, którą widziałam również w innych zwiedzanych przeze mnie miejscach. Widocznie jakiś wierny fan postanowił, w jedynie dla siebie wytłumaczalny sposób, oznaczyć wszystkie te miejsca, w których bywał Hans.
Nie mogłam uwierzyć w zbieg okoliczności, bo gdy tylko wspięłam się po schodkach na ów placyk i zaczęłam robić zdjęcia, w podwórzu tejże kamienicy, gdzie mieści się ten Zakład fryzjerski, zobaczyłam postać tego fryzjera.
Pan Erich odprowadzał akurat do drzwi prawdopodobnie jedną ze swoich klientek.
Ubrany był cały na czarno. Wyglądał dość srogo. Stanął w drzwiach i zaczął rozmawiać przez telefon komórkowy, czasami spoglądając na mnie dość surowym wzrokiem.
Niestety nie zebraliśmy się na odwagę, aby zaczepić pana, i aby zapytać o Falco. Jego postać wydała mi się tak groźna, wręcz onieśmielająca, że po prostu stchórzyłam. A poza tym bałam się trochę jego reakcji albo jakiejś dziwnej odpowiedzi, bo ten fryzjer słynie ponoć z dość ekscentrycznego zachowania.
A poza tym wydawało mi się niestosownym, żeby tak bez skrępowania podejść do kogoś, kogo się nie zna i wystrzelić jak Filip z konopi z hasłem, czy powie mi coś o Falco. Wydało mi się to aż nadto niestosowną zagrywką jakiegoś małoletniego fana-desperata.

Poprzestałam więc jedynie na posłyszanej gdzieś anegdotce, o tym, jak ponoć Falco przechodząc do tego zakładu fryzjerskiego, często siadywał na jego zapleczu i rozczytywał się w komiksach o Myszce Mickey. Nie przychodził tu jednak zbyt długo, ponieważ gdy stał się osobą już rozpoznawalną, skończyło się na wizytach domowych fryzjera pana Ericha Johama w domu Falco. Niedawno znalazłam w internecie wywiad z tym fryzjerem, w którym to wspomina on czasy, gdy Hans był jego klientem:
W tym wywiadzie pan Erich Joham przytacza różne śmieszne anegdotki, dzięki którym można trochę poznać Falco i jego rzeczywiście dość specyficzne poczucie humoru.
Fryzjer wspomina jedną z sytuacji, gdy Hans przyszedł do zakładu fryzjerskiego, by się ostrzyc, ale zastał tylko żonę owego fryzjera. Zapytał więc jego żony, czy zastał Ericha, a ona na to, że niestety „nie”. Na to Falco odparł zupełnie poważne: „Dzięki Bogu. Ja nie umiem śpiewać, a on nie umie strzyc”.
Wspominany fryzjer opowiadał również, jak to było, gdy Falco odwiedzał go jeszcze na Griechengasse, w jego zakładzie. Były to czasy, gdy nosił już zaczesane przy pomocy pomady włosy oraz dobrze skrojone garnitury. Osoby przebywające akurat w zakładzie fryzjerskim jednak nie zawsze go rozpoznawały.
Bywało i tak, że przez tę swoją fryzurę i drogi, markowy garnitur niejednokrotnie mylony był z jakimś wysoko postawionym przedstawicielem Urzędu Miasta.
A najzabawniejsze chyba jednak było zdarzenie, gdy pod nieobecność właściciela zakładu fryzjerskiego, to młoda sekretarka umówiła Falco na wizytę. Ona również nie rozpoznała, kim jest osoba, która chciała umówić się na strzyżenie. Po powrocie właściciela zakładu sekretarka zdała panu Erichowi relację, mówiąc, że był tu jakiś bogacz z Wytworni Płytowej z zaczesanymi do tyłu włosami i z drogim zegarkiem Rolex na ręku. Powtórzyła, że ten jegomość powiedział tylko, że przyjdzie ponownie o godzinie 13.30, ale niestety ma dużo terminów w swoim kalendarzu, więc ma czas jedynie do 17.30.
Cały Falco! Bardzo lubił żartować, no bo kto potrzebuje u fryzjera aż czterech godzin, mówiąc, że to mało czasu?
Ciekawe ile jeszcze takich historii można by usłyszeć, gdyby ściany miały uszy i mogły mówić. Ale jest w tym ziarenko prawdy, że fryzjerzy znają najlepsze anegdoty o swoich klientach, bo jak najlepiej uprzyjemnić sobie czas pracy, jak nie lekką i przyjemną rozmową.
Czy warto odwiedzić to miejsce na szlaku „śladami Falco”? Nie wiem. Może ciekawiej byłoby umówić się z takim fryzjerem i wysłuchać tych opowieści twarzą w twarz.