Nocny duch FALCO i o wielkiej przyjaźni w U4 #9

Nie, nie mylicie się … w wieku czterdziestu lat wybrałam się po raz pierwszy w swoim życiu… do dyskoteki. A był to klub U4 w Wiedniu. Lokal otwierano o 22.00. Jest to pora, o której robię się już zazwyczaj śpiąca. Ale idę… postanowione!… Jednak po 21.00 przyszedł pierwszy kryzys: po co ja tam, u licha, pójdę?

Ale postanowionym było „podążać śladami Falco”, więc iść trzeba!…

I poszliśmy. Byliśmy jednymi z pierwszych przybyłych, no bo kto przychodzi na dyskotekę o 22.00?

Wprawione towarzystwo zbiera się ponoć dopiero od 2.00 nad ranem.

Mimo wszystko przy wejściu stało kilku nastolatków, którym bramkarze (niem. „Türsteher”) sprawdzali dowody osobiste. Mieli może po 17-18 lat (do U4 wstęp dozwolony jest od 16. roku życia). Zbliżyliśmy się do wejścia, a ochroniarze z uśmiechem politowania, wpuścili nas jako pierwszych… bez kontroli dokumentów…

Lokal U4 mieszczący się przy Schönbrunner Straße 222-228 to klub, który powstał w maju 1980 roku. Był on na tamte czasy centralnym punktem sceny undergroundowej w Wien. Tu skupiała się „Neue Deutsche Welle” (Niemiecka Nowa Fala) – młodzieżowy nurt muzycznego niemieckiego podziemia, którego początki i inspiracje wywodzą się z londyńskiej „New Wave”.

Falco jako jeden z głównych przedstawicieli nurtu Neue Deutsche Welle, należał do jednych ze stałych bywalców tego klubu. W twórczości Falco z tego okresu najbardziej charakterystycznymi są dwa utwory. Jednym z nich jest „Der Kommissar”:

A przede wszystkim, jego pierwszy utwór, który wykorzystując wręcz do bólu wiedeński slang, opowiada historię bywalców U4. Oczywiście mowa o piosence „Ganz Wien”:

W którym śpiewa:

„Einmal wird der Tag kommen,

Und Donau außer Rand und Band,

Im U4 geigen die Goldfisch’,

Der Bruno längst im sich’ren Land,

Der Hannes A., dann lernen wir

Schwimmen, treib’n tan ma eh“

W Wikipedii przeczytałam, że na początku istnienia U4 skrajni politycy widzieli w tym klubie niebezpieczeństwo i miejsce deprawacji młodzieży, dlatego też wprowadzono zakaz tańca, który obowiązywał cztery miesiące. W ten sposób zrodził się pomysł występów zespołów młodzieżowych na żywo. Z czasem stały się one tradycją kultywowaną do dziś.

Natomiast z samą nazwą klubu wiąże się ciekawa historia. Tuż przy gmachu budynku, w którego podziemiach mieści się owa dyskoteka, znajduje się stacja metra nitki U4. A mieszcząca się bezpośrednio przy budynku stacja „Meidling Hauptstraße“ pierwotnie miała znajdować się właśnie w miejscu, w którym obecnie znajduje się tenże klub.

Prace przy budowie tej stacji zostały jednak wstrzymane ze względów statycznych i wznowione kilka metrów obok. Na upamiętnienie tego zajścia, w miejscu pierwotnego przeznaczenia stacji, powstał kompleks budynków o nazwie U4 wraz z mieszczącym się w podziemiach klubem. A jego losy były dość burzliwe, ale dziś nie o tym.

Jak już wcześniej wspomniałam, Falco, jako początkujący muzyk, był bardzo częstym gościem tego klubu. Tutaj zrodziła się także ogromna przyjaźń między nim a nazywanym dziś dobrym duchem tego lokalu — Conny de Beauclair´em, ówczesnym bramkarzem w dyskotece (niem.„Türsteher”) stającym u wejścia do owego klubu.

Conny w późniejszym czasie stał się również fotografem odbywających się tu imprez. A przede wszystkim został przyjacielem Falco, który do dziś pielęgnuje pamięć o nim, nie pozwalając współczesnym zapomnieć o tym artyście.

Nieprzerwanie do dzisiaj, KAŻDEGO ROKU w lutym, Conny organizuje bowiem z udziałem zespołu Goldfisch, dwu- trzydniowe koncerty — wieczory ku pamięci Falco z okazji kolejnych jego urodzin. Jeszcze nie ucichło echo po hucznie odprawianych jego sześćdziesiątych urodzinach w 2017 roku, a znalazłam już informację o takiej imprezie w przyszłym już 2020 roku. W sprzedaży chyba są już nawet bilety na tę imprezę. 

Tak więc w U4 duch Falco żyje po dziś. Przekonałam się o tym na własnej skórze, gdy zmusiliśmy się do późno-wieczornego wyjścia z hotelu. Najśmieszniejszym okazało się jednak to, że sam ten klub-dyskoteka przez wszystkie te dni naszego pobytu w Wiedniu, znajdował się tuż pod samym naszym nosem. 

Gdy rano planowaliśmy wieczorny wypad do U4, zastanawialiśmy się, czy z nie podjechać tam linią metra o tej samej nazwie. Gdy jednak sprawdziliśmy na mapie Google rzeczywistą odległość do tego naszego celu, okazało się, że to zaledwie 750 metrów.

Ku naszemu własnemu zdziwieniu uzmysłowiliśmy sobie, że ten stojący nieopodal, dość dużych rozmiarów gmach budynku, który widzieliśmy każdego dnia, wychodząc z hotelu Star Inn i podążając do stacji metra Längenfeldgasse, udając się na codzienne zwiedzanie wyznaczonych miejsc, to właśnie w nim skrywa się ów klub. Z hotelu, było to około dwóch, może trzech minut drogi. Wyszliśmy o samej 22.00, aby tylko zobaczyć to miejsce i w niedługim czasie wrócić, jak para starzejących się już „pierników”. Tak też zrobiliśmy.

Noc na szczęście była ciepła i gwieździsta. Szliśmy wzdłuż kanału, wprost na budynek U4.

Jak już wspominałam wcześniej, bramkarze bez zastanowienia i z uśmiechami na twarzach, wpuścili nas do środka, po czym zajęli się dalszą kontrolą dowodów osobistych, czy legitymacji szkolnych, wyszykowanych nastolatków.

Gdy zeszliśmy do tych piekielnych czeluści, okazało się, że oprócz tych młodych ludzi, którzy tak usilnie starali się wejść do tego miejsca, oprócz barmanki i może ze dwóch innych młodych, nie było jeszcze tutaj nikogo.

Tak, życie w takich miejscach zaczyna się po godzinie, w której pojawiają się duchy. Taka wczesna godzina, to pora tylko dla takich jak my… wiekowych.

Jednak ten fakt wręcz mnie ucieszył, bo dzięki temu miałam wystarczającą swobodę, by zajrzeć w tym lokalu do każdego kąta. Był to wieczór muzyki lat 90., więc w knajpie rozbrzmiewał jej miły dla naszego „starszego” ucha, ton.

Posiedzieliśmy chwilę. Potem porozglądałam się tu i tam, gdy nagle zauważyłam, że mój mąż na chwilę gdzieś „przepadł”. Okazało się, że w międzyczasie poszedł on do znajdującego się na sali DJ´a. Przeprosił go za to, że ingeruje w jego dzisiejsze muzyczne plany i poprosił „na życzenie” o utwór Falco „Junge Römer”.

DJ, uprzejmie stwierdził, że normalnie by tego nie zrobił, ale tutaj w U4 właśnie tego artystę, zawsze chętnie puści „na prośbę”, ponieważ w tym lokalu jest on zawsze mile widziany.

A poza tym przychylił się do prośby mojego męża dlatego, że godzina była jeszcze młoda i nie było zbyt wielu ludzi, którym mogłoby ta jego zachcianka przerwać zabawę. Dlatego spełnił prośbę mojego męża.

I w ten sposób dyskotekowa sala wypełniła się muzyką i głosem Falco. Co za radość… wysłuchać Falco w tym miejscu! 

Gdy tylko rozbrzmiały pierwsze takty „Junge Römer”, nawet gdzieś z zaplecza wyszła, trochę starsza od nas, pani z obsługi z koszulką „FALCO 60” i uśmiechnęła się porozumiewawczo. Zapomniałam bowiem dodać, że ludzie pracujący w U4 do dziś noszą koszulki „FALCO 60” upamiętniające wspomnianą już imprezę z 2017 roku, gdy hucznie obchodzono tu jego 60. urodziny.

Tak… tu duch Falco nadal żyje…

Chyba jedynie grupa nastolatków, stojąca przy barze, pochłonięta rozmową i robieniem sobie Selfie, nie zwróciła uwagi na całe to zdarzenie. Jesteśmy już jednak starzy… skoro do dyskotek przychodzą tak młodzi ludzie, którzy w zasadzie mogliby być naszymi dziećmi…

Przed 23.00 wracaliśmy w dobrych humorach do hotelu…

Zasypiając już w hotelowym łóżku, myślałam o mojej pierwszej wizycie w dyskotece… W mojej głowie pojawiła się tylko jedna konkluzja na koniec tego dnia… nie, nie żałuję, że byłam w takim miejscu dopiero pierwszy raz w życiu. Nie mam bowiem poczucia, żebym cokolwiek przez to w mojej młodości straciła, to jednak nie mój świat… Ale najważniejsze, że zadanie zostało wykonane!

W ten sposób duch Falco świętuje w U4 do dziś, każdego roku, swoje kolejne urodziny. Ale każdy jego wierny fan pamięta także, gdy po wielkim sukcesie z utworem „Rock me Amadeus” świętował swoich 30. wiosen w zupełnie innym miejscu…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s