Dzielnica Neubau w Wiedniu … Dziś to wymarzone miejsce, by udać się na zakupy. Długa, ciągnąca się ulica Mariahilfer Straße i przyległe do niej uliczki z restauracyjkami i sklepami wszystkich możliwych marek odzieżowych i obuwniczych, jakie tylko przychodzą mi teraz do głowy, a nawet takich, które widziałam na oczy po raz pierwszy, które ciągną się po horyzont, gdzie tylko nie spojrzeć — w jedną i w drugą stronę. Istna „świątynia zakupowania”.
Ale Mariahilfer Straße nie jest jak ulica Kohlmark prowadząca wprost na Hofburg, gdzie jeden obok drugiego, kuszą sklepy luksusowych marek: Chanel, Gucci, Hermes, Dior i wszystkie inne, które znają tylko ci, których na to stać.
W dzielnicy Neubau na zakupy udają się klienci z nieco chudszym portfelem, niż portfel tych, co zakupy robią w okolicach Hofburg.
Neubau to dzielnica ruchliwa i tętniąca życiem. Aż dziw bierze, że właśnie tu Falco kupił swoje mieszkanie przy Schottenfeldgasse 7.
To był jedyny punkt naszej wycieczki, do którego trafiliśmy bez żadnych problemów i przygód, ale przez to pozbawiony był wydarzeń, których teraz przecież mogłabym użyć jako śmiesznej anegdoty.
Trafiliśmy tu od razu, w mgnieniu oka. Z samego serca Wiednia: ze Stephanplatz. Wystarczy wsiąść do metra U3 i wysiąść na czwartej stacji: Zieglergasse.
I gdy tylko wyjdzie się na powierzchnię, podążając za blaskiem słońca, tuż pod nosem stoi szyld ze strzałką w prawo na Schottenfeldgasse.
A stąd już dostrzegłam stojącą nieopodal i interesującą mnie kamienicę.

Pobiegłam tam niemal natychmiast… Wykonując akurat zdjęcie bramy wjazdowej, nagle otwarła się ona z drugiej strony i w drzwiach stanęło dwóch mężczyzn oraz kobieta.
Zamarłam, trzymając w ręku aparat, czekając na ewentualną reprymendę za wykonywanie zdjęć, bądź co bądź, prywatnej posesji. Ale Ci młodzi ludzie, widząc mnie stojącą z aparatem i w koszulce z podobizną FALCO na piersi, uśmiechnęli się tylko życzliwie… no bo cóż mieli zrobić…
… trudno było się nie domyślić, co ja tam robię, a oni też chyba przecież wiedzą, kto tam mieszkał przez wieloma laty.










Stojąc przed fasadą tej kamienicy, przebiegły mi w myśli wszystkie wywiady z Falco, które widziałam, a które odbywały się właśnie w jego mieszkania, a dzięki którym to choć trochę uchylił się rąbek tajemnicy, jak owo mieszkanie wygląda w środku.
Duże abstrakcyjne obrazy w kolorach czerwieni, czarna, skórzana kanapa, wysoki sufit, drewniany parkiet, dwuskrzydłowe, białe, a przede wszystkim wysokie drzwi — typowo, jak w kamienicy.
Najbardziej charakterystyczne pozostały jednak te obrazy: ma się wrażenie, jak gdyby byłoby się w mieszkaniu jakiegoś artysty, ale który używa raczej sztalugi — zamiast gitary. Falco chyba lubował się w sztuce abstrakcyjnej, bo tego typu obrazy widziałam na zdjęciach z Villi w Gars am Kamp, jak również i tutaj.


Dziwiłam się, dlaczego tak popularna osoba wybiera mieszkanie w dzielnicy przemierzanej i zadeptywanej codziennie przez tyle tysięcy ludzi. A potem sama uderzyłam się w głowę… przecież on mieszkał tu przed ponad trzydziestoma laty… wtedy na pewno wszystko wyglądało inaczej… Nie było tutaj zapewne tylu sklepów i skorych do ich odwiedzin klientów.
I wtedy dopiero zrozumiałam, dlaczego prawdopodobnie wybrał to właśnie miejsce. Gdy jego pierwsza płyta „Einzelhaft“ osiągnęła sukces w 1982 roku i zarobił swoje pierwsze ogromne pieniądze, miał wtedy zaledwie 25 lat.

A gdzie młody człowiek będzie szukał dla siebie mieszkania jak nie w nowej dzielnicy Wiednia? To przecież takie oczywiste, że młodych ludzi, ciągnie do tego, co nowe… A dopiero z czasem dzielnica przemieniła się w komercyjny zgiełk.
Wnętrze tego mieszkania od razu zwróciło moją uwagę w jednym z wywiadów, bo sama lubię kamienice z wysokimi sufitami, drewnianą podłogą i wysokimi, dwuskrzydłowymi drzwiami prowadzącymi do pokoju. Dokładnie mogłam sobie je wyobrazić, oglądając film biograficzny o nim, pt.: „FALCO. Verdammt, wir leben noch” („FALCO. Do diabła, wciąż żyjemy!”) z 2007 roku.
Musiałabym teraz przejść do recenzji filmu, ale chyba nie o tym chciałam pisać. Aktora Manuela Rubey, który zagrał Falco, bardzo lubię i rozumiem, dlaczego obsadzono go do tej roli… powód był chyba prosty: sam Rubey pochodzi z Wiednia i mógł świetnie naśladować Wiener Schmäh (wiedeński slang), którym posługiwał się Falco i który był dla niego tak charakterystyczny, a ponadto całkiem nieźle zaśpiewał wszystkie utwory w filmie (ponieważ film nie zawiera oryginalnych utworów Falco, tylko covery). Ale nie o tym.
Zastanawiałam się, czy ów film, był kręcony właśnie w mieszkaniu na Schottenfeldgasse 7, czy tylko bardzo wiernie to wnętrze odtworzono. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że dziś we wspomnianym mieszkaniu prawdopodobnie żyją od dawna inni lokatorzy, zrozumiałam, że tamto z filmu po prostu zostało tylko — przedmiot po przedmiocie, z niezwykłą pieczołowitością — odtworzone.
Ciągle mam przed oczami scenę z filmu, gdy Falco leży otumaniony na czarnej kanapie i rozmawia ze swoim przyjacielem, który z troski o niego odwiedził go tamże. Falco mówi o tym, że JEST PUSTY, że do głowy nie przychodzi mu żadne słowo, że może tylko odwracać głowę na lewo i prawo, potrząsać nią… i NIC. MILCZENIE, CISZA. Telefon dzwoni, Wytwórnia płytowa chce nowego Albumu, menadżer mówi, że oczekiwanie kosztuje, prasa chce jakiejś historii, a jego matka się martwi…

Wkrótce jednak powstaje tekst do tytułowego utworu z płyty „Junge Römer” i tak w 1984 roku powstała najfantastyczniejsza płyta Falco… w tamtym czasie niedoceniona przez odbiorców, zachwalana jednak przez krytyków muzycznych — dziś jest niemal kultowa.
Najwspanialsza płyta… „Junge Römer”, dlatego w mojej wyprawie podążyłam także po śladach i miejscach, w których powstał teledysk do tego właśnie utworu…